Artisto: | Zespół Reprezentacyjny (Polski) |
Uzanto: | Mariusz |
Daŭro: | 130 sekundoj |
Komenca paŭzo: | 12 sekundoj |
Tononoma sistemo: | La Germana (B->H) |
Sakra: | |
Komentoj pri tabulaturo: |
Tytuł oryginalny: Le cocu Tekst: Georges Brassens Muzyka: Georges Brassens Tłumaczenie: Joanna Karasek Wykonanie: Zespół Reprezentacyjny |
Nie w guście żony mej czas spędzać w samotności Bb A Bb A
Gdy ja się uszlachetniam wpatrzony w wędki nić g d Bb A
Wierna naturze swej przyjmuje wszystkich gości Bb A Bb A
Honory domu im oddając w łóżku mym d C F Bb C F
Honory domu nam oddając w łóżku swym d C F Bb C d
Tak, rogacz ze mnie jest, hoduję piękne rogi
Miodowy miesiąc mój niejeden trafił szlag
Nie są już świętem mym zabawy mojej żony
Bo towarzystwo innych w siódmym niebie ma
Bo towarzystwo nasze w siódmym niebie ma
Kontrakt małżeński ni moja osoba skromna
Nie budzą w żonie mej szacunku ni za grosz
A fakt, że cały las, to drobiazg przy mych rogach
Dla mojej pięknej żony jest najmniejszą z trosk
Dla jego pięknej żony jest najmniejszą z trosk
Z całego miasta walą wszyscy, co noszą spodnie
Tu każdy opierunek ma i darmo wikt
Kwiatki z ogrodu mego zrywa byle przechodzień
By w butonierce nosić hańbę mą i wstyd
By w butonierce nosić hańbę jego i wstyd
Gdy umęczony wracam z wędką i ryb koszykiem
Zastaję z gołym gościem golutką żonę mą
Mógłbym nieśmiało prosić - przykryjcie się choć listkiem
Powiedzą mi, że i tak się wstydzić nie ma co
Powiemy mu, że i tak się wstydzić nie ma co
Rozumiem wszystko, owszem, lecz co by im szkodziło
Grzeczności trochę choć w stosunki nasze wnieść
Zapytać kulturalnie jak tam na rybach było
I o me zdrowie chociaż raz zatroszczyć się
O jego zdrowie chociaż raz zatroszczyć się
Niewiele mi potrzeba, trochę delikatności
Dla męża, co z pokorą małżeństwa dźwiga krzyż
Rogacza się zazwyczaj na rękach wszędzie nosi
Bo szwagrów przecież łączy pokrewieństwa nić
Bo szwagrów przecież łączy pokrewieństwa nić
Gdy siadam do kolacji wtedy moich rywali
Stać jeszcze na bezczelność by gapić się w mój ryż
Byłoby szczytem gdyby za stołem mym siadali
Z rogacza wszystko mam, lecz z Amfitriona nic
Z rogacza wszystko ma, lecz z Amfitriona nic
Że połowica wspólna wcale, przecież nie znaczy
Że jadło i napoje wspólne muszą być
Niemal mnie zmuszają, bym ich wyrzucał za drzwi
I wdzięczny jestem gdy mi nie zabiorą ryb
I wdzięczny jest gdy mu nie zabieramy ryb
Mogę się cieszyć jeszcze, że nie są tak bezczelni
By mnie namawiać, żebym ze strzelbą włóczył się
- Rzuć stary to łowienie, choć z nami na jelenie! -
Bo przecież sam nie będę sobie strzelał w łeb
Bo przecież sam nie będzie sobie strzelał w łeb